Ostatnie zakupy w Rossmanie trwały wieczność, chodziłam bez celu i wrzucałam co mi wpadło w oko do koszyka. Oczywiście wydałam znów fortunę, mimo że kolejny raz obiecałam sobie dziś nie szaleję:). Szukałam jakiegoś peelingu do twarzy, ale nic ciekawego nie znalazłam. Moja skóra na twarzy po wakacjach, nieco zwariowała. Mimo regularnego peelingu i nawilżania ostro się łuszczy. Zrezygnowana, rzuciłam okiem na gadżety do kąpieli i masażu, ot wisiała sobie samusieńka i czekała właśnie na mnie. Maluteńka gąbeczka z dodatkiem bawełny firmy CALYPSO. Niby nic wielkiego i specjalnego, a jednak działa cuda...
Z opisu na opakowaniu wynika, że produkt jest hipoalergiczny i to by się zgadzało. Przynajmniej w moim przypadku, ponieważ lubię reagować na niewygodne mi składem produkty zaczerwienieniem i pieczeniem. W tym przypadku to się nie wydarzyło, co niezmiernie mnie cieszy. Udało mi się kupić 2 sztuki w jednym zestawie, ale spotkałam też pojedynczo pakowane. Troszkę minus za opakowanie, ponieważ po rozdarciu i wyjęciu pierwszej, druga narażona jest na zabrudzenie, bądź uczestnictwo w kosmetykowo - łazienkowym rozgardiaszu. Producent mógłby o tym pomyśleć na przyszłość, ja znalazłam rozwiązanie i pakuję swoje gąbeczki do pojemnika po patyczkach do uszu. Idealnie pasuje rozmiarem i estetycznie wygląda. To tyle czepialstwa z mojej strony w stosunku do tego produktu:)
Teraz troszkę o pozytywach, przede wszystkim delikatność i miękkość, która jest niesamowicie przyjemna podczas demakijażu. Nie lubię uczucia szorowania zwłaszcza na twarzy, a niektóre płatki kosmetyczne potrafią tak zadziałać. Makijaż przed użyciem gąbeczki zmywam płynem dwufazowym z firmy NIVEA, którego recenzję możecie przeczytać TUTAJ. Jak wielkie było moje zaskoczenie, gdy po raz pierwszy użyłam nowej gąbki do domycia twarzy. Okazało się, iż mimo starannego demakijażu na mojej twarzy jest jeszcze sporo pozostałości, z którymi poradziła sobie CALYPSO. Produkt jest bardzo trwały, nic się nie obrywa, nie kruszy lub rozciąga. Stale zachowuje swoją formę i po wyschnięciu zmniejsza swoją wielkość. Po demakijażu, wypłukaniu i przepraniu szarym mydłem mojej gąbki. Sparzam ją dodatkowo wrzątkiem, żeby zabić bakterie, następnie kładę ją na grzejnik lub ręcznik papierowy i używam kolejnego wieczora. Do plusów mogę także zaliczyć cenę, bo jest to totalnie groszowa sprawa w granicach 4 zł. Za tę cenę otrzymujemy 2 gąbeczki o świetnej jakości, trwałości i funkcjonalności.
Gąbka mimo swojej miękkości i delikatności rewelacyjnie poradziła sobie z moimi suchymi skórkami w strefie T. W połączeniu z moim kolejnym ulubieńcem, o którym niedługo napiszę sprawiła, iż moja skóra twarzy jest niesamowita. Już nie zawracam sobie głowy peelingiem, ponieważ regularne stosowanie, pozwala mi nie pamiętać o tym. Podsumowując, zdecydowanie polecam i w mojej kosmetyczce z pewnością nie zabraknie tej gąbeczki. Z czasem postaram się znaleźć dla niej więcej zastosowań, widzę w niej niesamowity potencjał:)
Jakie, są Wasze doświadczenia z tym produktem i do czego oprócz demakijażu go używacie?
Jeżeli spodobał Ci się ten post, podziel się nim z innymi i śledź mnie, aby być na bieżąco.
Mam tą gąbeczkę tylko w większej wersji bo taką szybciej zmywa mi się maseczki z buzi. Dla mnie ta gąbeczka jest niezastąpiona:)
OdpowiedzUsuńTez mam podobna gąbeczkę, bardzo fajna :)
OdpowiedzUsuń